Byłam w odwiedzinach u Cioci w Niemczech - o tej wizycie
postaram się napisać innym razem. Głównie chciałam kupić
tam włóczki i czasopisma ze wzorami.
Micha na widok wszelakich włóczek tak mi się cieszyła jak psiakowi Siostry na widok smyczy :)
Na zdjęciu moje zakupy włóczkowe + jeden kordonek.
Starałam się dużo nie kupować,
gdyż miejsce w bagażu miałam ograniczone.
Po raz pierwszy widziałam motek
włóczki 400 gramowy - to ten fioletowy na zdjęciu.
Oczywiście nie omieszkałam nabyć jednego :)
Zielone motki po 50 gram, a jest ich 10 sztuk.
Do kompletu jeden kordonek na serwetki,
choć nie mogłam się zdecydować na jego
kolor - za duży był wybór :)
W sklepach, w których byłam, włóczki były w takiej ilości
i poukładane jak w pasmanteriach oraz inne
artykuły potrzebne do dziergania, czy szycia.
Włóczkoholiczka może poczuć się jak w raju i tak się czułam.
Wszystko przemawia za tym, że dołączyłam do grupy uzależnionych od włóczki ;)
Zakupiłam też miarkę do drutów na żyłce (powyżej na zdjęciu),
bo akurat wpadła mi w oko.
Przeważnie mam problem z ocenieniem grubości drutów,
gdy nie są w oznaczonych torebkach, to miarka będzie jak znalazł.
I czasopisma ze wzorami, nawet w tym jedno francuskie :)
Teraz oznaczenia wzorów czytam po angielsku, niemiecku,
francusku i rzecz jasna po polsku :)
Post wyszedł, jak na mnie, długi. W następnym pokażę gazety, które dostałam i zakupiłam.
Pozdrawiam weekendowo!
Ania